Język Polski

E

Etaoin Shrdlu

Guest

@Adrian, I meant to ask you -- do you know a film from the mid-'80s, I think, about society in a bunker after a nuclear holocaust, which I believe was called Arka? I can't find any trace of it on the internet, but the search isn't helped by the fact that someone inconsiderately make another film of the same name in 2007, which overwhelms the results. It wasn't a particularly brilliant film, but it seems to have vanished without a trace, which is curious. I saw it the same year I saw Yesterday, which is from 1985. But there are references to that film all over the place. It's possible that I've remembered the name of the film wrongly, but I was pretty sure of it.
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

@Adrian, I meant to ask you -- do you know a film from the mid-'80s, I think, about society in a bunker after a nuclear holocaust, which I believe was called Arka? I can't find any trace of it on the internet, but the search isn't helped by the fact that someone inconsiderately make another film of the same name in 2007, which overwhelms the results. It wasn't a particularly brilliant film, but it seems to have vanished without a trace, which is curious. I saw it the same year I saw Yesterday, which is from 1985. But there are references to that film all over the place. It's possible that I've remembered the name of the film wrongly, but I was pretty sure of it.
The only thing that matched your description

Hope it's what you are looking for

with eng-subs
 
E

Etaoin Shrdlu

Guest

Krystyna Janda was in that, and I didn't remember? You can see why I so rarely watch films. They're wasted on me.

Yep, that's it. And while I was prepared to have misremembered the title, I find it hard to believe that I could have forgotten the one it apparently has, because it would have puzzled me. Does 'o-bi, o-ba' have any wider meaning? There isn't much in Wiki about the film, but if it had been retitled at some point, that's the sort of thing they'd put in.
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

"o-bi, o-ba" doesn't mean anything in Polish, I have absoultely no idea if these are some sort of abbrevations or not.
I'll tag @Matthaeus , perhaps he can decypher it.
 
E

Etaoin Shrdlu

Guest

I didn't know if it was random nonsense syllables, or maybe an allusion to a children's rhyme or the like. But the point is that if it had had that title when I saw it, I can't understand why it didn't make an impression on me, because it's the sort of thing I would want to know the significance of, assuming it had any. As I'm doing now.
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Dzisiaj w Polsce jest obchodzone święto narodowe - Narodowe Święto Niepodległości (wskutek 3 Rozbioru, Polska zniknęła z mapy Europy; dzięki poświęceniu wielu pokoleń polek i polaków odzyskała niepodległość w 1918 roku)

Today Poland celebrates it's National Independence Day (as a result of The Third Partition, Poland disappeared from the Map of Europe, it is thanks to commitment and sacrifice of many generations of Poles it regained it's independence in 1918).

Dzień Niepodległości w Katowicach. W takie święto trzeba wyjść z domu960 × 575

Jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy,
co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy.

Poland has not yet perished,
So long as we still live.
What the foreign force has taken from us,
We shall with sabre retrieve.



BÓG HONOR OJCZYZNA
GOD, HONOR (AND) HOMELAND


https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/57/Nowy_sztandar_2BL_a.jpg
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Lubię twórczość Kazimierza Przerwy-Tetmajera
I like works of Kazimierz Przerwa-Tetmajer.

"Lubię, kiedy kobieta"

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.


"I like it when a woman"
I like it when a woman faints in an embrace,
when she falls on my shoulders and I see her face
growing pale, when her eyes get covered with mist
and her moist lips just long to be kissed.

I like it when lust and pleasure take her away,
when she claws her fingers, this much I'll say,
as her breaths are quick, and not one bit deep,
she gives herself with a smile that she wants to keep.

And I like this shame which always forbids her
to admit that pleasure is making her eager,
that passion takes over in search for my lips
as she fears words and glances, not my finger tips.

I like it all - as well as the moment
when she is exhausted, tired and spent
and my thoughts are flying high to the sky,

to angelic world beyond reach of human eye.

 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Juliusz Słowacki, Testament Mój (My Testament)

Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.

Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia; -
Imię moje tak przeszło jako błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.

Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył - siedziałem na maszcie,
A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...

Ale kiedyś - o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny- przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.

Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą -
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...

Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,

Jeśli Bóg uwolni od męki - nie przyjdę...

Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...


Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.

Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionéj łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.

I have lived with you, suffered and shed tears with you.
No noble person have I ever passed aside.
Today I leave you, ghosts in shadows to pursue,
And if happiness were here – in sorrow I stride.

I have not left behind me a single offspring
Either to play my lute or to carry my name;
My name has passed away like a flash of lightning,
And will last for generations like an empty strain.

But you that have known me, pass to all in legend
That I wore out my youth for the land of my fathers;
When the ship struggled – I stood at the mast to the end,
And when she was sinking – I too drowned in deep waters...

Yet some day, pondering about the destined lot
Of my poor homeland, any noble man will consent
That my spirit’s cloak was not by begging begot,
But as my ancestors’ glories shines resplendent.

Let my faithful friends at night gather together
And burn up my poor heart in die leaves of aloe,
Return it to die one who gave it to me later:
So the world pays mothers – giving them ashes to stow...

Let my friends sit down, each one holding a goblet,
And drown in wine my burial – and their own despair...
If I am a spirit, I’ll appear to them yet,
If God frees me from torment, I will not come there...

But I beg you – let the living not lose hope ever
And bear the torch of learning before their compatriots;
And when called, go to their death one after another,
Like the stones tossed by die Lord onto the ramparts...


As for me – I am leaving a small group of friends,
Those who were able to love my haughty spirit;
One can see I have fulfilled God’s hard assignments
And assented to have here – an unwept casket...

Who else would go on without the world’s accolades,
Such indifference to the world as I display?
To be the helmsman of a boat that’s filled with shades,
And fly off as quietly as the shade flies away?

And yet I leave behind me this fateful power,
Useless while I live... it just graces my temples;
But when I die, it will, unseen, press you ever,
Till it remakes you, bread eaters – into angels.


Mikos, Michal J.

@Pacifica
 
Last edited:

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

The Message of Mr Cogito (English)

Go where those others went to the dark boundary
for the golden fleece of nothingness your last prize

go upright among those who are on their knees
among those with their backs turned and those toppled in the dust

you were saved not in order to live
you have little time you must give testimony

be courageous when the mind deceives you be courageous
in the final account only this is important

and let your helpless Anger be like the sea
whenever you hear the voice of the insulted and beaten

let your sister Scorn not leave you
for the informers executioners cowards - they will win
they will go to your funeral with relief will throw a lump of earth
the woodborer will write your smoothed-over biography

and do not forgive truly it is not in your power
to forgive in the name of those betrayed at dawn

beware however of unnecessary pride
keep looking at your clown's face in the mirror
repeat: I was called - weren't there better ones than I

beware of dryness of heart love the morning spring
the bird with an unknown name the winter oak
light on a wall the splendour of the sky
they don't need your warm breath
they are there to say: no one will console you

be vigilant - when the light on the mountains gives the sign- arise and go
as long as blood turns in the breast your dark star

repeat old incantations of humanity fables and legends
because this is how you will attain the good you will not attain
repeat great words repeat them stubbornly
like those crossing the desert who perished in the sand

and they will reward you with what they have at hand
with the whip of laughter with murder on a garbage heap

go because only in this way you will be admitted to the company of cold skulls
to the company of your ancestors: Gilgamesh Hector Roland
the defenders of the kingdom without limit and the city of ashes

Be faithful Go
translated by Czeslaw Milosz.
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Aleksander Fredro, Pan Tadeusz Księga XIII (Noc Poślubna);)
Pan Tadeusz wszedł pierwszy, drżącymi rękami
Drzwi za sobą zamyka, och! Nareszcie sami.
Ach! Zosiu, ach Zosieńko, jak mi niewygodnie
Popatrz, jak mi odstaje, spójrz no na moje spodnie.
Zosia łzy rzewne roni i za pierś się chwyta,
Że to była dzieweczka z chłopcem nie obyta,
Nie wiedziała zaiste, czy ma się całować
Ze swym mężem, czy płakać, czy pod ziemię schować.
Stoi tedy i milczy, Tadeusz pomału
Jął się przygotowywać do ceremoniału.
Od chwili, gdy ich ślubna przywiozła kareta,
Tadeusz miał myśl jedną - myśl ta to mineta.
(Sztuka wówczas na Litwie nikomu nie znana,
Dziś już rozpowszechniona, ale źle widziana
Przez strzegące cór swoich sędziwe matrony
I księży, którzy nieraz gromią ją z ambony).
Tadeusz, że we Francji długie lata bawił,
Wielce się w używaniu sztuki onej wprawił,
Niezmiernie lizać lubiał, wyrażał mniemanie,
Że mineta o wiele przewyższa jebanie,
Bo kutas zmysł dotyku zaledwie posiada,
Język natomiast smakiem prócz dotyku włada,
Poza tym wszystkim zmysły, z wyłączeniem słuchu,
Spełniają pewną rolę, kiedy język w ruchu.
Na przykład powonienie cipy... Wzrok się raczy
Tym, czego ślepy kutas nie zobaczy.
Tak myśląc, jął Tadeusz pieścić swoją żonę.
Najpierw z galanteryją ucałował dłonie,
Potem na łóżku sadza i macając ręką,
Dwa cycuszki jak pączki wyczuł pod sukienką,
Wziął też do ręki cycuś, a zaraz i drugi,
Oba były jednakie, żaden nazbyt długi.
I począł je całować - długo pożądliwie,
Wreszcie usta oderwał i, w nagłym porywie,
Suknię swej lubej Zosi zarzucił na głowę,
ściągnął na dół majteczki, śliczne, koronkowe,
Dar ciotki Telimeny, ku nóżkom się schylił,
Najpierw na nie popatrzał, potem je rozchylił,
Całując pożądliwie od wewnętrznej strony,
Aż Zosia zapomniała zupełnie obrony
I dziewicze opory zaraz odrzuciła,
Bo Zosia chociaż młoda, ale dziewką była.
I chowając w poduszki, zawstydzone lice,
Pokazała mężowi całą tajemnicę,
Co ukryta głęboko wśród złocistych włosów
Różowiała niewinnie, jak kwiatek wśród kłosów.

Tadeusz po mistrzowsku rozpoczął minetę,
Najpierw lizał po wierzchu, rozpalał kobietę.
Jęła więc Zosia wzdychać, jęczeć, wreszcie krzyczeć.
Tadeusz rad jej więcej rozkoszy użyczyć,
Wsadził głębiej, językiem jak młynkiem obracał,
Rękami Zosię z góry aż do dołu macał,
Przy tym ruchliwy język coraz głębiej wtykał,
Krztusił się, dławił, ślinę i włosy połykał,
Obracając językiem coraz żwawiej, głodniej,
Wreszcie zajęczał lekko i spuścił się w... spodnie.
Chwilę poleżał cicho i odpoczął trochę,
tuląc nos oraz usta w zawisłą piździochę.
Wreszcie podniósł się z łoża, odszedł od Zosieńki
I z lekka, ocierając wąsy grzbietem ręki,
Jął się żywo rozbierać. Zdjął pas z kutasami,
ściągnął kontusz i żupan, buty z cholewami,
Koszulę zdjął przez głowę, hajdawery złożył,
A gacie przemoczone na krześle położył.
Wreszcie usiadł na łożu, odsapnął troszeczkę,
Po jajach się pogłaskał, spojrzał na żoneczkę:
Suknia na twarz rzucona zasłoniła lice,
Odsłaniając cycuszki, pępuszek i picę.
Widok ten znów krew wzburzył w panu Tadeuszu,
Choć się dopiero spuścił, nabrał animuszu.
Jął rozbierać żoneczkę, sposobić posłanie,
By tymczasem poczekać, aż mu kutas stanie.

Zosia zaś odrzuciwszy już wstydliwość wszelką
Na chuja spoglądała z ciekawością wielką,
Bo dotychczas o chuju niewiele wiedziała -
Raz od dziewek służebnych coś tam usłyszała,
Drugi raz, leżąc w gaju rankiem, w cieniu drzewa,
Zobaczyła przypadkiem, jak się chłop odlewa,
W grubej garści trzymając jakiś przedmiot wielki,
Strząsnął na świeżą zieleń złociste kropelki.
Choć ciocia Telimena już jej tłumaczyła,
Lecz Zosia nie słuchała, strasznie się wstydziła.
A teraz, żoną będąc, dziewczątko uznało,
Że święty obowiązek zbadać sprawę całą,
Więc pyta się: co to jest? i do czego służy?
Przed chwilą taki mały, teraz taki duży,
O! a jak się rozciągnął i jak się rozwija,
Długi taki i gładki, niczym gęsia szyja.
A cóż go też od spodu tak ładnie przystraja?
Rzekł Tadeusz z powagą: Zosiu, to są jaja.
To zaś, co cię w tak wielkie wprawiło zdumienie,
Obyczajnie nazywać trzeba - przyrodzenie.
Kutasem także zwane, chociaż częściej bywa,
Że chłopstwo i pospólstwo chujem go nazywa.
Ręka, głowa czy noga jedną nazwę mają
Ten zaś niewielki wiecheć ludzie określają
Tak dziwacznymi nazwy. Sędzia nieraz zrzędzi,
Że jak się robi ciepło, to go kuśka swędzi.
Podkomorzy zaś wałem kutasa nazywa,
A Wojski zaganiaczem go nieraz przezywa,
Maciek mówi wisielec, bo już stać nie zdoła,
A Gerwazy na chłopskie dzieci nieraz woła:
Nie baw się Wojtuś ptaszkiem. Jankiel cymbalista
Zwie go smokiem lub bucem, i rzecz oczywista
Jeszcze dziwniejsze nazwy ludzie wymyślają,
Ułani go na przykład pytą nazywają.
Za to uczeni w piśmie, penis - określają.
Tak wyjaśniał Tadeusz te sprawy powoli,
Chcąc tymczasem pokazać, jak kutas pierdoli.
I chcąc naukę poprzeć stosownym przykładem
Zaczął wpychać... daremnie, chociaż ruszał zadem.
Zasapał się, zapocił, chuj się nie zagłębiał,
Zdumiał się tedy młodzian i zwyczajnie zdębiał.
Prując dotychczas kurwy w francuskiej stolicy,
Nie miał nigdy trudności z włożeniem do piczy,
Ta widocznie nie znała kutasa żadnego,
Więc gdzieżby mógł się zmieścić taki chuj jak jego.
Bo nie było podówczas pośród wszystkich ludzi,
Ani w Polszcze, ni w Litwie, ni na świętej Żmudzi,
Ani wśród drobne szlachty, ni wielkich dziedziców,
Ani wśród Horeszków, ani wśród Sopliców,
Ani wśród Radziwiłłów książąt przepotężnych,
Ani wśród Dobrzyńskich, znakomitych mężnych,
Ni wśród Bartków i Maćków braci doborowej,
Ni wśród całej rozlicznej szlachty zaściankowej,
Nikogo, kto by chuja takiego posiadał.
Dumny zeń był Tadeusz i dzielnie nim władał.
A do dumy takowej miał słuszne powody,
Bo na chuju mógł podnieść pełne wiadro wody.
Chuj Tadeusza mierzył jedenaście cali,
Gruby jak ręka w kiści, twardy jak ze stali,
Zahartowany w trudzie, co rzadko się kładzie
Zdobny w dwa wielkie jaja, jak dwa jabłka w sadzie.
Jeden tylko Gerwazy za czasów młodości.
Słynął również z kutasa podobnej wielkości.
I dziś jeszcze żartując, szlachta się pytała,
Co ma większe Gerwazy, Scyzoryk czy wała.
Otóż tego to chuja chciał Tadeusz Zosi
Na siłę wepchnąć, ona śmiechem się zanosi
Zosieńka, tak się bawi, śmieje do rozpuku
I jak dziecinka woła: a kuku, a kuku.
Nagle, schwyciwszy zręcznie kutasa do ręki,
Zanuciła przekornie słowa tej piosenki:
Do dziury myszko, do dziury,
Bo cię tam złapie kot bury,
A jak cię złapie w pazurki
To cię obedrze ze skórki.
Myszko? - zakrzyknie młodzian A cóż to za myśl dzika
Przezywać tu od myszek tego rozbójnika.
Jak ci myszkę pokażę, zaraz pożałujesz,
Do dziury ją zapędzasz? zaraz ją poczujesz.
To mówiąc powstał z łóżka i wyszedł z pokoju
Do przedsionka, gdzie stała beczka pełna łoju,
Pełną ręką zaczerpnął, przetłuścił kutasa,
Że się błyszczał jak wielka, czerwona kiełbasa.
Co na Wielkanoc wisi na sznurze w komorze.
Do pokoju powrócił, zaraz legł na łoże,
Pomacał dziurkę ręką, palcami poszerzył,
Przytknął równo kutasa, popchnął i uderzył,
Rozwarły się podwoje, coś tam z cicha trzasło
I wjechał kutas w pizdę, jak nóż wjeżdża w masło.
Zabolało Zosieńkę, aż się popłakała,
Rączęta załamując gwałtownie krzyczała:
Wyjm pan, wyjm to natychmiast, to okropnie boli!
Tadeusz jej nie słucha, lecz jebie powoli,
Ręce pod pupkę włożył i mocno je złączył,
Dymał, rąbał, chędożył, aż nareszcie skończył.
Pięć razy tę zabawę radosną powtórzył,
Pięć razy też się spuścił, aż się w końcu znużył.
Żonę na bok odrzucił niby sprzęt zużyty,
Lecz kutas jeszcze sterczał, wielki, chociaż syty.
Wnet też świtać poczęło, Tadeusz zmęczony,
Jak na męża przystało, legł dupą do żony.
Kołdrę na grzbiet naciągnął, po jajach się podrapał,
Twarz do ściany obrócił i głośno zachrapał.

Ale Zosieńka nie śpi, leżąc na posłaniu,
Oczęta ma otwarte, ni myśli o spaniu.
Przedtem, dziewicą będąc, tak strasznie się bała,
Lecz teraz gdy poznała, to by jeszcze chciała,
Chce obudzić małżonka, lecz Tadeusz chrapie,
Tuli się więc do niego, za kutasa łapie,
Do góry go uniosła, palcami ujęła,
Wreszcie główkę schyliła i do buzi wzięła.
Jak dziecię przez cumelek ssie z butelki mleko,
Tak Zosia Tadeusza drażni tą minetą.
I chociaż nie wprawiona, wcale się nie dławi...
Zbudził się tedy młodzian i z uśmiechem prawi:
Mówił kapitan Rykow, ja powtarzam pięknie,
Baby chujem nie straszcie, bo się go nie zlęknie.
Póki chuj opadnięty, to się baba boi,
Ale weź go na język, a od razu stoi.
I mówią, że Suworow rzekł raz: Mili moi,
U największych rycerzy chuj się baby boi.
Lecz chciałem ci przypomnieć, bez twojej urazy,
Żem się tej nocy spuścił równo sześć razy.
Trzeba chuja oszczędzać, pozwól mu odsapnąć,
Mogę ci, jeśli pragniesz, znów minetę chlapnąć,
Lecz lepiej daj mu spocząć, później znów kochanie
Weź go znowu do buzi, a na pewno stanie.
I wówczas ci pokażę figle rozmaite,
Które to figle kształcą i piczę i pytę:
Przed lustrem, na siedząco, albo na stojaka,
Lub też konno na chuju, na boku, na raka,
A można między cycki, lub też na podnietę,
Nie zaszkodzi wykonać podwójną minetę,
Jeśli wiesz, co to znaczy... Lecz Zosiu kochana
Zanim się zabawimy, zaczekaj do rana.
A gdy tak do niej mówił oczęta przymknęła
I tuląc się do męża cichutko zasnęła.
I śniła o niezmiernych rozkoszach zamęścia,
Których zazna przez lata małżeńskiego szczęścia

 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Maria Konopnicka, W zaduszny dzień
Garść ziemi wezmę i klęknę u proga
Cmentarnej bramy w dniu onym żałoby,
I wołać będę: o, proście wy Boga
O wielkie groby!
O, proście Boga nie o te mogiły,
Co je bluszcz stroi a kwiecie oplata,
Lecz coby synom i wnukom się śniły
Przez długie lata!
Proście wy Boga o takie kurhany,
Na których orły siadają i kraczą,
A wicher po nich, jękami przewiany,
Błądzi tułaczo.
O takie groby proście, nad któremi
Sine się gwiazdy słaniają i bledną,
Z których przechodzeń na pierś bierze ziemi,
Choć grudkę jedną.
O polny kamień, o piasek pod głowę,
O pacierz świerków, o brzóz białych cienie,
O szumy lasów, o pieśni zbożowe,
O pól westchnienia.
Proście wy Boga o takie mogiły,
Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości,
Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły,
I żar miłości.

I nie o marmur w napisy poryty,
I nie o jasne z palmami anioły,
Lecz proście Boga o wolne błękity
Nad swemi czoły.
Niech polna pliszka tam napój swój bierze,
Niechaj was zieleń obrośnie piołunów,
Ale niech matki poszyją szkaplerze
Z waszych całunów.
O proście Boga o łzy rannej rosy,
O serc bijących dzwon głośny a żywy,
O pieśń skowronka, co leci w niebiosy
Z nad żytniej niwy.
Niechaj o grobach waszych mówią starce,
Chromą na kuli opierając nogę,
I niech to chłopię, co gra na fujarce,
Wie do nich drogę…

 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Mówi wnuk do dziadka:
- Oj dziadku, kiedyś to mieliście źle. Nie było internetu, komórek, czatu ani gadu-gadu... Jak Ty w ogóle babcię poznałeś?
- No jak nie było? Wszystko to było - odpowiada dziadek.
- Ale jak to?
- No przecież babcia mieszkała w internacie, jak wracała ze szkoły to ja stałem na czatach, wychodziłem i z babcią na gadu-gadu, a jakby nie komórka, to i Ciebie, i Twojego ojca by nie było...
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

Dzisiaj jest setna rocznica urodzin Polskiego poety, żołnierza, artysty Pokolenia Kolumbów Rocznik 20 - Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Spoczywaj w pokoju, niechaj pamięć mistrzu o tobie nie zaginie!

Today is 100th birthday anniversary of Polish poet, soldier, artist of the Columbus Generation - Christopher Camille Baczyński.
Rest in Peace maestro, may the memory of you never fade away!



Elegia o... [chłopcu polskim]

Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.

Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?

20 III 1944 r.


Elegy For A Polish Boy
They've taken you, my son, from your dreams and like a butterfly
they've embroidered you, my son. Your sad eyes bleed ore.
They painted landscapes, yellow-stitched, in horror and gore,
they adorned a hanged man like a tree, the sea's waves to ply.

They taught you, my son, your land and its ways by heart
and by its footpaths you sob iron shards for tears.
They tuned you in darkness, fed you in loaves of terror.
You tread, groping through to dark, the road of fear.

And you ascended at night, my golden son, with a black gun
you perceived in the passing of a minute-bristling evil's thirst.
Before you fell, you hailed the earth with your hand,

did it soften your fall, my sweet child, did the heart burst?

translated by Barry Keane
 

Adrian

Civis Illustris

  • Civis Illustris

22 Stycznia 1863 wybuchło Narodowe Powstanie Polaków przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Mimo oszałamiającej przewagi militarnej Rosji, Polacy walczyli przez półtora roku, stoczyli prawie tysiąc bitew. Ich poświęcenie przyczyniło się do odzyskania niepodległości.

On th 22nd of January 1863 the Polish January Insurrection against Tzar Russia began. Despite overwhelming numeral advantage of Russian forced sent to quench the uprising, the Poles endured and fought for almost one and a half years, almost 1000 battles took place. The sacrifice of the insurgents helped regaining Polish Independence.


CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM! GLORIA VICTIS!
PRAISE AND GLORY TO THE HEROES! GLORY TO THE VANQUISHED!


Coat_of_arms_of_the_January_Uprising.png
 
Last edited:
E

Etaoin Shrdlu

Guest

Dzisiaj jest setna rocznica urodzin Polskiego poety, żołnierza, artysty Pokolenia Kolumbów Rocznik 20 - Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Spoczywaj w pokoju, niechaj pamięć mistrzu o tobie nie zaginie!
Any excuse:

 
Top